Wypad do miasta
Biała koszula, eleganckie spodnie i wyczyszczone buty, tak ubrany
czekałem przed pensjonatem. Długo nie czekałem, za chwilę dołączyli do
mnie Jowita i Erwin, obydwoje przywitali mnie ciepłymi uśmiechami, we
trójkę ruszyliśmy w stronę przystanku autobusowego, z którego
przeludnionym pojazdem po kwadransie byliśmy już na miejscu.
-To gdzie najpierw?- zapytał Erwin
-Możemy pójść do zoo, parku, na plaże, równie dobrze możemy coś zjeść-wyliczałem
-Spokojnie, spokojnie, myślę, że najpierw pójdziemy do zoo, dawno tam nie byłam
-Zoo?, dla mnie może być-wtrącił entuzjastycznie Erwin
Całą trójką ruszyliśmy w stronę budynków. Po kilkunastu minutach naszym oczom ukazała się brama zoo, w ogóle się nie zdziwiłem na widok kolejki prowadzącej do kasy, po dłuższym czasie byliśmy już w środku, bardzo zdziwiło mnie zachowanie Erwina, który wydawał się być oczarowany zwierzętami w ośrodku
-Dlaczego on zachowuję się jakby nigdy nie był w takim miejscu?
Jowita uśmiechnęła się lekko-Ponieważ nigdy nie był w zoo, prawdę mówiąc to są jego pierwsze Wakacje
Spojrzałem na Erwina, który teraz z zafascynowaniem przyglądał się żyrafom-Jak to?- zapytałem z niedowierzaniem
- To długa historia Rodrigo, nie będę cię nią zanudzała, ale w skrócie powiem ci, że nasi rodzice pokładają w Erwinie wielkie nadzieje
-Nie do końca rozumiem, ale wierze, że ciężka sprawa
-Nawet nie wiesz jak bardzo, chodźmy, zgłodniałam
Poszliśmy po Erwina i wszyscy ruszyliśmy do baru, gdzie zjedliśmy obiad, po posiłku postanowiliśmy opuścić teren zoo i pospacerować po mieście, nawet się nie obejrzeliśmy a była już godzina dziewiętnasta i trzeba było wracać do pensjonatu, znów gnieździliśmy się z przeludnionym autobusie, lecz moi przyjaciele wysiedli dwa przystanki wcześniej niż powinni, mówiąc mi, że mają jeszcze coś do załatwienia, pożegnałem się z nimi i resztę drogi przejechałem w milczeniu. W pensjonacie panował spokój, poszedłem do altanki gdzie według moich domysłów siedzieli moi przyjaciele, przysiadłem się do nich, szczerze mówiąc to myślałem, że będą na mnie źli, ponieważ w ogóle nie spędzam z nimi czasu tylko latam za Weroniką, lecz okazali się bardzo wyrozumiali za co im dziękuje
-I jaka decyzja, zostajemy?- Zapytał Mateusz
-Zostajemy, zostajemy-Zapewniła Klaudia
-Świetnie czyli będę miała z kim na zakupy pojechać, bo z go-wskazała na Kubę- nie mogę namówić by ze mną poszedł, a widziałam taką piękną sukienkę, a ty Rodrigo zostajesz?
-Nie wiem, muszę zadzwonić do rodziców czy mogę
-To idź dzwoń, na co czekasz?
-Poczekajcie, za chwilę wracam
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego pokoju, nie zwracając uwagi na ludzi mijających mnie, bezpiecznie dotarłem do swojego pokoju
-Halo?
-Cześć mamo
-Cześć synku, jak mijają wakacje
-Świetnie, zdzwonię zapytać się czy mogę zostać dłużej nad morzem
-Aż tak ci się spodobało?, jeżeli masz gdzie spać to możesz zostać
-Dzięki mamo, a jak tam u was
-Spokojnie, nigdzie na wakacje nie jedziemy, próbujemy za to namówić Roberta na jakieś kolonie, ale sam wiesz, próbować można
-Dobrymi chęciami piekło brukowane
-Tak, tak, synek ja kończę, z ojcem jedziemy do kina
-Pa
Odłożyłem telefon, przebrałem się po wypadzie na miasto, i ruszyłem w stronę altanki. Właśnie szedłem korytarzem, gdy spotkałem Weronikę
-Ten pensjonat jest stanowczo za mały by się unikać, nie sądzisz?
-Chyba muszę się zgodzić-zamilkła na chwile- Rodrigo chyba musimy porozmawiać
-Też tak myślę
-Ale nie teraz, z tego co słyszałam zostajemy tu jeszcze trochę, więc pogadamy jutro
-Skoro tak chcesz, to jutro o siedemnastej na pomoście
-Okej, do zobaczenia
Patrzyłem jak Weronika znika za rogiem, po czym ruszyłem w stronę altanki w wejściu mijając rodzeństwo z którym byłem na mieście, czułem, że obydwoje nie są w najlepszych humorach, coś musiało się stać, jeszcze kilka godzin temu byli tacy radośni, a teraz można porównać ich do wulkanu, dotarłem do altanki, gdzie powiadomiłem przyjaciół o radosnej nowinie
-Świetnie, czyli wszyscy zostajemy-Wtrąciła entuzjastycznie Klaudia
-Na to wygląda, robicie zdjęcia?
***
Drzwi pokoju zatrzasnęły się z hukiem obwieszczając tym, że lokatorzy właśnie znaleźli się w pomieszczeniu, rozsiedli się po dwóch stronach pokoju i siedzieli w milczeniu
-Ale z ciebie gbur-Odezwał się w końcu chłopak
-Nie musiałem tego robić, ten człowiek nic ci nie zrobił
-Ale…
-Żadnego ale, drogi braciszku, tego człowiek przysłał ojciec, ponieważ się o nas martwi
-Mógł zadzwonić…
-Faktycznie mógłby z nami porozmawiać, tylko, że mój telefon jest na dnie jeziora, a ty z łaski swojej nie odbierasz
-Odbiorę wtedy kiedy będę chciał
-Słuchał, ty arogancki durniu, zakończę te twoje wybryki gdy tylko wrócimy do domu
-Tak, tak -chłopak machnął lekceważąco ręką
Dziewczyna zawarczała ze zdenerwowania trzasnęła drzwiami od pokoju
-Kocham ją denerwować-brązowooki wyszczerzył zęby, podniósł się z fotela i zaczął oglądać ludzi za oknem
***
Wracałem do pensjonatu gdy z budynku właśnie wyszły dwie dziewczyny, jedna z nich była mi kompletnie nie znana, za to była strasznie zezłoszczona, drugą dziewczyną była Jowita, która przywitała mnie z uśmiechem na twarzy
-Cześć, gdzie idziesz?
-Na spacer z psem, znaczy ten spacer będzie polegał na tym, że ja usiądę przy lesie a pies będzie sobie biegał
-Mogę ci potowarzyszyć, jeżeli to nie był by problem
-Będzie mi bardzo miło- obdarzyła mnie jednym z tych wspaniałych uśmiechów
-To gdzie najpierw?- zapytał Erwin
-Możemy pójść do zoo, parku, na plaże, równie dobrze możemy coś zjeść-wyliczałem
-Spokojnie, spokojnie, myślę, że najpierw pójdziemy do zoo, dawno tam nie byłam
-Zoo?, dla mnie może być-wtrącił entuzjastycznie Erwin
Całą trójką ruszyliśmy w stronę budynków. Po kilkunastu minutach naszym oczom ukazała się brama zoo, w ogóle się nie zdziwiłem na widok kolejki prowadzącej do kasy, po dłuższym czasie byliśmy już w środku, bardzo zdziwiło mnie zachowanie Erwina, który wydawał się być oczarowany zwierzętami w ośrodku
-Dlaczego on zachowuję się jakby nigdy nie był w takim miejscu?
Jowita uśmiechnęła się lekko-Ponieważ nigdy nie był w zoo, prawdę mówiąc to są jego pierwsze Wakacje
Spojrzałem na Erwina, który teraz z zafascynowaniem przyglądał się żyrafom-Jak to?- zapytałem z niedowierzaniem
- To długa historia Rodrigo, nie będę cię nią zanudzała, ale w skrócie powiem ci, że nasi rodzice pokładają w Erwinie wielkie nadzieje
-Nie do końca rozumiem, ale wierze, że ciężka sprawa
-Nawet nie wiesz jak bardzo, chodźmy, zgłodniałam
Poszliśmy po Erwina i wszyscy ruszyliśmy do baru, gdzie zjedliśmy obiad, po posiłku postanowiliśmy opuścić teren zoo i pospacerować po mieście, nawet się nie obejrzeliśmy a była już godzina dziewiętnasta i trzeba było wracać do pensjonatu, znów gnieździliśmy się z przeludnionym autobusie, lecz moi przyjaciele wysiedli dwa przystanki wcześniej niż powinni, mówiąc mi, że mają jeszcze coś do załatwienia, pożegnałem się z nimi i resztę drogi przejechałem w milczeniu. W pensjonacie panował spokój, poszedłem do altanki gdzie według moich domysłów siedzieli moi przyjaciele, przysiadłem się do nich, szczerze mówiąc to myślałem, że będą na mnie źli, ponieważ w ogóle nie spędzam z nimi czasu tylko latam za Weroniką, lecz okazali się bardzo wyrozumiali za co im dziękuje
-I jaka decyzja, zostajemy?- Zapytał Mateusz
-Zostajemy, zostajemy-Zapewniła Klaudia
-Świetnie czyli będę miała z kim na zakupy pojechać, bo z go-wskazała na Kubę- nie mogę namówić by ze mną poszedł, a widziałam taką piękną sukienkę, a ty Rodrigo zostajesz?
-Nie wiem, muszę zadzwonić do rodziców czy mogę
-To idź dzwoń, na co czekasz?
-Poczekajcie, za chwilę wracam
Szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego pokoju, nie zwracając uwagi na ludzi mijających mnie, bezpiecznie dotarłem do swojego pokoju
-Halo?
-Cześć mamo
-Cześć synku, jak mijają wakacje
-Świetnie, zdzwonię zapytać się czy mogę zostać dłużej nad morzem
-Aż tak ci się spodobało?, jeżeli masz gdzie spać to możesz zostać
-Dzięki mamo, a jak tam u was
-Spokojnie, nigdzie na wakacje nie jedziemy, próbujemy za to namówić Roberta na jakieś kolonie, ale sam wiesz, próbować można
-Dobrymi chęciami piekło brukowane
-Tak, tak, synek ja kończę, z ojcem jedziemy do kina
-Pa
Odłożyłem telefon, przebrałem się po wypadzie na miasto, i ruszyłem w stronę altanki. Właśnie szedłem korytarzem, gdy spotkałem Weronikę
-Ten pensjonat jest stanowczo za mały by się unikać, nie sądzisz?
-Chyba muszę się zgodzić-zamilkła na chwile- Rodrigo chyba musimy porozmawiać
-Też tak myślę
-Ale nie teraz, z tego co słyszałam zostajemy tu jeszcze trochę, więc pogadamy jutro
-Skoro tak chcesz, to jutro o siedemnastej na pomoście
-Okej, do zobaczenia
Patrzyłem jak Weronika znika za rogiem, po czym ruszyłem w stronę altanki w wejściu mijając rodzeństwo z którym byłem na mieście, czułem, że obydwoje nie są w najlepszych humorach, coś musiało się stać, jeszcze kilka godzin temu byli tacy radośni, a teraz można porównać ich do wulkanu, dotarłem do altanki, gdzie powiadomiłem przyjaciół o radosnej nowinie
-Świetnie, czyli wszyscy zostajemy-Wtrąciła entuzjastycznie Klaudia
-Na to wygląda, robicie zdjęcia?
***
Drzwi pokoju zatrzasnęły się z hukiem obwieszczając tym, że lokatorzy właśnie znaleźli się w pomieszczeniu, rozsiedli się po dwóch stronach pokoju i siedzieli w milczeniu
-Ale z ciebie gbur-Odezwał się w końcu chłopak
-Nie musiałem tego robić, ten człowiek nic ci nie zrobił
-Ale…
-Żadnego ale, drogi braciszku, tego człowiek przysłał ojciec, ponieważ się o nas martwi
-Mógł zadzwonić…
-Faktycznie mógłby z nami porozmawiać, tylko, że mój telefon jest na dnie jeziora, a ty z łaski swojej nie odbierasz
-Odbiorę wtedy kiedy będę chciał
-Słuchał, ty arogancki durniu, zakończę te twoje wybryki gdy tylko wrócimy do domu
-Tak, tak -chłopak machnął lekceważąco ręką
Dziewczyna zawarczała ze zdenerwowania trzasnęła drzwiami od pokoju
-Kocham ją denerwować-brązowooki wyszczerzył zęby, podniósł się z fotela i zaczął oglądać ludzi za oknem
***
Wracałem do pensjonatu gdy z budynku właśnie wyszły dwie dziewczyny, jedna z nich była mi kompletnie nie znana, za to była strasznie zezłoszczona, drugą dziewczyną była Jowita, która przywitała mnie z uśmiechem na twarzy
-Cześć, gdzie idziesz?
-Na spacer z psem, znaczy ten spacer będzie polegał na tym, że ja usiądę przy lesie a pies będzie sobie biegał
-Mogę ci potowarzyszyć, jeżeli to nie był by problem
-Będzie mi bardzo miło- obdarzyła mnie jednym z tych wspaniałych uśmiechów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz