Woda,Ogień,Powietrze i Ziemia
Jutro zaplanowaliśmy wyjazd nad morze, przez "my" rozumiem Mnie, Klaudie, Damiana, Mateusza, Sebastiana i Weronikę wraz ze swoim chłopakiem Marcinem...Tak, Wujek Klaudii zgodził się na jego przyjazd...może to i nawet lepiej...Około godziny czternastej zadzwonił do mnie Damian, chciał się spotkać ze mną i Klaudią by omówić sprawy organizacyjne jak co roku spotkaliśmy się w u niego w domu, usadowiliśmy się przy stole, Damian był dobrze zbudowanym brunetem w moim wieku, przeważnie miał krótkie włosy, i wielkie brązowe oczy, był typem "Gwiazdy" czyli każdy w szkole go uwielbiał, gdyby nie to, że znałem go od przedszkola pewnie wcale bym się z nim nie kumplował, przez wszystkie lata znajomości poznałem jego wszystkie wady i zalety, które mimo wszystko akceptuję choć nie mówię, że czasami nie mamy różnych zdań.Ale chyba na tym polega przyjaźń aby mówić sobie prawdę aż do bólu.Wracając do naszego spotkania u Damiana omawialiśmy najistotniejsze szczegóły całego naszego wypadu począwszy od zakupienia biletu aż do powrotu.Przy tej, że okazji uświadomiliśmy Damiana o naszym planie i poprosiliśmy go aby nie robił dziwnych min i zbytnio się nie wtrącał bo w tym akurat był najlepszy.Widzieliśmy zdziwienie malujące się na jego twarzy, lekki szelmowski uśmieszek, który był jego znakiem rozpoznawczym.Pomysł przypadł mu do gustu wręcz zaoferował swoją pomoc...Skoro już wszystko ustaliliśmy i mieliśmy zapięte na ostatni guzik nie pozostało nic innego jak dobrze się wyspać przed podróżą i być jutro świeżym i wypoczętym na wyjazd.
***
-Matko znów ten przeklęty budzik drze mi się do ucha lecz dziś pobił rekord w budzeniu albowiem zadzwonił o czwartej dwadzieścia, przecież to jeszcze noc! nie zdążyłem jeszcze otworzyć drugiego oka a już za drzwiami usłyszałem delikatne pukanie i szept mojej mamy
-Rodrigo, wstałeś?
-Wstałem mamo
-Weź prysznic i choć na małe śniadanie
-Okej mamo ogarnę się i już do ciebie idę
Mama najlepsza przyjaciółka, powiernica moich najskrytszych tajemnic, obojętnie co by się działo zawsze przy nas była i otulała nas matczynym ramieniem i spokojnym spojrzeniem.
Wszyscy mieliśmy spotkać się pod klatką Mateusza o godzinie piątej piętnaście.Jeszcze na wpół przytomny usłyszałem z drugiego pokoju wołanie taty, który zapytał czym jedziemy
-Na dworzec tramwajem a z dworca pociągiem prosto do gdańska, na co ojciec powiedział
-To błąd synu zadzwoń do tych swoich przyjaciół i poinformuj ich, że twój najwspanialszy i najukochańszy tatulek zawiezie was na dworzec, abyście nie musieli się tłuc z tymi bagażami bo sam wiem co znaczy tułać się z samego rana
Jak powiedział tak zrobiłem kolejno obdzwoniłem moich zaspanych przyjaciół i powiadomiłem ich, o zmianie planów, że spotykamy się pod moją klatką a nie Mateusza, nikt nawet nie protestował, wszyscy raczej się ucieszyli z takiego obrotu sprawy.Uwielbiam wyjeżdżać, chyba każdy to lubi lecz za każdym razem kiedy opuszczałem moje miasto i bliski czułem lekki niepokój i smutek.Gdy stałem już jedną nogą na stopniu poczułem dotyk na moim ramieniu...ku mojemu zdziwieniu był to mój ojciec, myślałem, że już pojechał
-Synu, uważajcie na siebie
-Oj tato znowu zaczynasz, co roku ta sama formułka !
-Pamiętaj póki będę żył będziesz moim dzieckiem i każdy twój wyjazd czy Roberta będzie dla mnie przeżyciem.A formułkę usłyszycie jeszcze tysiące razy, będziesz miał swoje dzieci to zrozumiesz co to prawdziwa troska i strach o własne dziecko
-Tak wiem tato...
-No dobra synu nie zatrzymuję cię już dłużej, baw się dobrze, przeżyj miłość wakacyjną a tutaj masz od taty parę złoty na lody.
Nie zajrzałem od razu do kieszonki spodenek ile tata mi dał, zapiąłem ją tylko aby pieniądze nie wypadły.Czas podróży mijał wesoło, śpiewnie za zasługą Mateusza, który był mistrzem w opowiadaniu żartów i robieniu kawałów.Mój przyjaciel był szczupłym szatynem z grzywką zasłaniającą mu jedno z dwóch brązowych oczu, o charakterze Mateusza mogło by się mówić godzinami ja jednak wymienię najciekawsze fakty, człowiek z jego usposobieniem zawszę skupiał na sobie uwagę, potrafił zgromadzić wokół siebie tłum, jest to chłopak o pogodnym usposobieniu nigdy nie widziałem grymasu na jego twarzy, on wciąż wygląda jakby się uśmiechał, pomimo traumy jaką przeżył w swoim życiu.Mając siedem lat stracił rodziców w wypadku samochodowym od tego czasu zajmowali się nim dziadowie aż po dziś dzień, oddał bym wszystko żeby miał pełną rodzinę w końcu jestem jego przyjacielem, lecz nic nie dzieje się bez przyczyny, gdyby nie ten wypadek pewnie byśmy się nie poznali.W połowie drogi do Gdańska przypomniałem sobie o prezencie od taty, w pośpiechu rozpiąłem kieszeń i wyjąłem z niej kilka banknotów, jakież było moje zdziwienie kiedy je przeliczyłem a liczyłem trzy razy i wciąż nie mogłem uwierzyć było tam całe siedemset złotych.Hmm może tata się pomylił i nie dał z tej kieszeni co trzeba.Postanowiłem opuścić przedział i w spokoju zadzwonić do taty.Nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć kiedy usłyszałem ojca mówiącego
-Wiedziałem synu, że zadzwonisz, nie nie pomyliłem się to taki mały prezent ode mnie
-Ale tato tak nie można
-Synu to jest prezent, traktuję was zawsze sprawiedliwie nie mógł bym dać tylko Robertowi a ciebie ominąć, bawcie się dobrze Pa
-Pa tato
Mój tata, człowiek z twardymi zasadami, dbający o nasz dom, na pierwszy rzut oka oschły, ponieważ jest mało wylewny, nie lubi nie jasnych sytuacji tak samo jak kłamstwa, gdy teraz na to patrzę mój tata jest wspaniałym, mądrym człowiekiem i nie mówię to tylko dlatego, że dał mi tę pieniądze, bo pieniądze dawał nam zawszę, nie w takiej kwocie ale zawsze.Gdy wróciłem do przedziału widać już było morze, na twarzach moich przyjaciół malowała się radość i ekscytacja.Pomyślałem sobie, że czas najwyższy rozpocząć nasz plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz